Bo pomyślałam sobie – dlaczego właściwie omijam Szachty, skoro mówię o innych stawach? Nie pisałam tu o Szachtach przez dwa lata, choć są w samym Poznaniu. Jakby były dla mnie niewidoczne. Przecież to też plamy wodne na mapie, i to jakie klimatyczne. Inaczej Glinianki – zespół akwenów w dolinie Strumienia Junikowskiego. Miejsce po dawnych cegielniach z przełomu XIX i XX wieku. W latach 70-tych te tereny zostały objęte ochroną w ramach użytków ekologicznych. Od jakichś 10 lat powstają tu ścieżki spacerowe i ławki, od 5 lat jest też wieża widokowa …i kupa ludzi w niedzielki.
Mnie interesowały Szachty mniej uczęszczane, dlatego wybrałam się na spacer, podczas którego spotkałam niewiele ludzi …i wiele roślin. Zajechałam tam od ulicy Pszczyńskiej na Świerczewie. Muszę przyznać, że trzeba się ostro przedzierać przez zieleń latem, jeśli się chce przejść wzdłuż stawu o uroczej nazwie Śmierduch. Wspaniałe jest to, że mimo rozbudowanej już infrastruktury turystycznej, ciągle na Szachtach jest bardzo wiele dzikich zakamarków. Podmokłe łąki turzycowe i szuwary, kilkadziesiąt gatunków drzew, pięćset gatunków glonów. Groble, półwyspy, pagórki, skarpy. Nie ma problemu, żeby znaleźć zakątek pod drzewem na czytanie książki z widokiem na wodę. Ale i jest gdzie pojeździć na rolkach (ja nie umiem).
Posłuchaj tych wód: