O tym stawie nie znajdziecie zbyt wielu informacji. Dostęp do niego też nie jest najłatwiejszy. Cały akwen jest dość szczelnie obrośnięty trzcinami. Także nastawcie się na przedzieranie się najpierw przez krzaki, potem pokrzywy, a na końcu trzciny. Wrócicie ze spaceru opajęczynowani. Jedna, maleńka, dzika plaża dostępna jest od strony pól (i makowych w czerwcu łąk). Kilka małych pomostów służy wędkarzom i raczej człowieka w wodzie tu nie spotkacie (w odróżnieniu od stawu pod drugiej stronie ulicy). Od miejscowego wędkarza dowiedziałam się, że to bardzo głęboki staw i ludzie boją się tu kąpać. Ale położony jest pięknie, bo w lesie, więc warto się przejść po okolicy (z workiem na śmieci oczywiście).
i gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie,
czy ma lat pięćdziesiąt, czy dziewięć,
patrzy w las jak w śmieszny rysunek
i przeciera oślepłe oczy,
dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy
i na serce kładzie mech jak opatrunek.
(K.I. Gałczyński, Kronika olsztyńska)
Posłuchaj tego jeziora