Coś pięknego. Nie sądziłam, że odnajdzie mnie kiedyś jezioro, które nazwę sama dla siebie ZEN. Jeśli chcecie w spokoju pomyśleć, poczytać lub pomedytować (a nawet poćwiczyć w pojedynkę jogę na sporym pomoście), to jedźcie. Ale błagam, nie kąpcie się tu, nie róbcie hałasu, nie piknikujcie, nie zakłócajcie ciszy tego miejsca w sercu Puszczy Zielonki (chyba zresztą nie można tu wchodzić do wody). Żeby się tu dostać, musicie przejść przez piękny, stary las (grąd). Spotka was po drodze dąb, który pamięta przynajmniej XVI wiek. Poczujecie, że rządzi tu przyroda, a czas ma jakiś inny wymiar. Nie ma tu żadnej plaży, infrastruktury (choć jest kilka pomostów). Po deszczowym dniu być może będziecie musieli przedzierać się przez błoto. Jezioro zarasta różnorodną roślinnością, szuwarami, oczeretami. Zobaczycie tu lilie i grążele.
Akwen podobno należy do Akademii Rolniczej. Z pewnością są tu robione naukowe badania (niedaleko jest entomologiczna stacja doświadczalna). Pierwszy raz spotkałam się tu z zaskakującą tabliczką z napisem „Jezioro zamknięte”. Nie wiem nawet jak to interpretować. Zamknięte dla kogo? Dla spacerowiczów? Dla mnie okazało się bardzo otwarte, przyjęło mnie ciepło, choć w nim nie pływałam. I żeby było jasne – nie musiałam przedzierać się przez żadne płoty, ale byłam cicha i ostrożna. Nie po to, żeby mnie nikt nie przyłapał, ale dlatego, że mnie onieśmieliła przyroda tutaj.
Posłuchaj tego jeziora