Tu trzeba wracać. Chociaż nie znajdziecie naokoło tego akwenu lasu, chociaż woda nie należy do najczystszych (III klasa czystości), chociaż wydaje się jakby to jezioro wcale nie było łatwo dostępne, bo jego brzegi liżą trzciny i pola, więc trzeba podjąć wysiłek, by znaleźć przesmyk między liśćmi wiechlinowatych i dostać się do wody. Są oczywiście mniej lub bardziej oficjalne plaże (w Komorowie, Bytyniu, Piersku), ale – jak wiadomo – nigdy ich nie polecam. Zresztą dźwięki z jednej z nich możecie usłyszeć na nagraniu poniżej (i to jest strefa ciszy!).
Możecie tu wynająć sprzęt wodny (na szczęście nie taki, który hałasuje silnikiem), coś zjeść, rozbić namiot, zrobić piknik, wędkować (i może nawet złowić 15-kilogramowego karpia), ale to wszystko i tak wydaje mi się mniej interesujące od tego, że na tym jeziorze są ogromne wyspy. I to dla tych wysp trzeba tu wracać. Na dwóch z nich znajdują się zabytki archeologiczne – grodziska z okresu kultury łużyckiej i wczesnego średniowiecza. Podobno są tu też torfowiska i lasy łęgowe (więc las tak, ale nie na lądzie)! 40 lat temu na wyspach utworzono częściowy rezerwat ornitologiczny (30 hektarów!). Niestety został zlikwidowany w 2015 roku na mocy zarządzenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Poznaniu (podobno miejsce utraciło przyrodnicze walory). Był to teren ochrony lęgowisk mewy śmieszki, łabędzia niemego, bąka oraz żerowiska kaczek, żurawi, rybołowów, sów błotnych, bekasów i batalionów. Co jest dzisiaj? Muszę to sprawdzić. Więc trzeba tu przypłynąć i znaleźć swój kącik ZEN (wokół jeziora jakoś nigdzie go nie widzę).
Kto ze mną płynie wpław na wyspy? Mam bojkę z suchą kieszenią, w którą można wsadzić lornetkę i aparat!
Posłuchaj tego jeziora
Link do Wikipedii