Jezioro Dymaczewskie

Z jeziorem Dymaczewskim witam się od strony działek, gdzieś między wsią Łódź a Dymaczewo Nowe. Niektórzy szczęśliwcy mają swoje płoty w odległości zaledwie kilku metrów od linii brzegowej jeziora. Czasami się zastanawiam, czy gdybym miała działkę w takim miejscu (myślałam o tym nie raz), to czy przestałabym jeździć nad inne wody, czy by mnie to jedno moje jezioro uwiodło na amen. Pokochałabym jakieś pobliskie drzewo przy wodzie, chwastów bym nie wyrywała, bo lubię chwasty (przygotowywałabym z nich sałatki), zrobiłabym pewnie jakąś tabliczkę z napisem, by nie śmiecić, a widok zza mojego płotu wryłby mi się pewnie pod powieki. Bo lubię jeziora otoczone drzewami.

Gdyby to było w tym miejscu, miałabym też obok karłowaty las, który do złudzenia przypomina mi lasy nadmorskie z dziecięcych wypraw z rodziną.  Kierując się na północ zachodnią stroną jeziora, mijałabym liczne mrowiska i końskie kupy, bo przy hotelu Szablewski można sobie pojeździć. Aż dotarłabym na przepiękną polanę, idealną do jogi na powietrzu. I do piknikowania. 

No i cieszyłaby mnie względnie czysta (choć niezbyt przejrzysta) woda tutaj. Sąsiadka zza płotu by mi powiedziała, że gdy kwitnie, to trochę głupio do niej wchodzić, ale poza tym jest dość przyjemna. I pewnie tak postałabym chwilę przy płocie z herbatą, poczęstowałabym jeszcze sąsiadkę plackiem z własnoręcznie zerwanymi wiśniami (bo miałabym wisienkę na tym skrawku ziemi), a po chwili westchnęłybyśmy, że słońce już zachodzi, zimno się robi, a komary tną. 

Posłuchaj tego jeziora

Link do Wikipedii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *