Największe jezioro Poznania. Wietrzny akwen sportowców, żeglarzy, windsurferów! Nie należy do najczystszych, ale pływam w nim bez stresu. W Wikipedii możecie przeczytać, że na początku XX wieku wydobyto z Kierskiego łódź z XIV wieku, tzw. dłubankę zrobioną z pnia drzewa. Często się zastanawiam czego z jezior jeszcze nie wyłowiono.
Nie darzę tych wód wielką miłością (nie przepadam za jeziorami w mieście), ale nie odkryłam jeszcze wszystkich swoich ścieżek do tego jeziora. Nie lubię tu zajeżdżać od północnej strony samego Kiekrza (oficjalna plaża), nie lubię też południowej części z kąpieliskiem i hotelem Kaskada. Niewiele zostało z Plaży Łabędziej, usytuowanej w połowie długości jeziora od strony wschodniej (zresztą co za przyjemność mieć za plecami parking samochodowy). Najchętniej zajeżdżam nad Kierskie w Chybach, wsi z tak pięknymi domami, że za każdym razem, gdy tam jestem, czuję się jak w jakimś włoskim filmie z lat 50-tych. Fellini mógłby pracować w takiej scenografii. I właśnie między tymi domami trzeba kluczyć, by dotrzeć na ładne molo z przyjemną plażą i łagodnym, piaszczystym wejściem do wody. To miejsce jednak też ma swoją wadę – należy przyjechać tu rano, nie po południu, bo zachodnie usytuowanie plaży za drzewami powoduje, że ona szybko się zaciemnia (więc szybciej robi się tu zimno). Chyba że tak jak ja popłyniecie sobie po prostu na drugą stronę jeziora, gdzie słońce oświetla brzeg znacznie dłużej (koniecznie z bojką!; uwaga na galopujących windsurferów!).
Posłuchaj tego jeziora