To jest moje pierwsze jezioro WIDMO. Dojrzycie je właściwie tylko z jednego punktu, gdy będziecie jechać od ulicy Jarosławieckiej w Rosnówku, czyli od północnego zachodu. Tu, przy wiadukcie, zobaczycie fragment wody pomiędzy drzewami. Nawet będziecie mogli podejść do brzegu, żeby uświadomić sobie jak zarośnięte jest to jezioro (pałkami wąskolistnymi, zachylnikiem błotnym, wierzbą, trzcinami pospolitymi i wieloma innymi gatunkami). Jadąc dalej na wschód, nie zobaczycie już żadnej wody. Zasłoni ją nie tylko roślinność, ale i prywatne posesje i działki (podobno w latach 70-tych ekolodzy protestowali, by tu nie powstawały ogródki działkowe; nieskutecznie). Próbowałam dotrzeć do tego jeziora też od strony południowo-zachodniej (z polnej drogi nie widać go w ogóle). To jest możliwe, ale przygotujcie się na przygodę survivalową – przedzieranie się przez krzaki, gałęzie, pajęczyny i pokrzywy, a także bagienka i błota. Z suchymi butami z tego nie wyjdziecie. Bardzo niedostępny akwen. Choć jednak komuś kiedyś udało się tam zamontować kilka małych pomostów, z których korzystają zapewne miejscowi wędkarze, przedzierający się tu w woderach sobie tylko znanymi ścieżkami.
Dlaczego woda jest tu tak mętna? Może to po prostu nadmierna roślinność, a akwen wcale nie jest zanieczyszczony?
Jeśli chcecie popływać, przespacerujcie się chwilę przez las do jeziora Jarosławieckiego obok.
Posłuchaj tego jeziora