Jesteśmy na skraju Puszczy Zielonki. Zdecydowanie największe odkrycie tego roku (2023).
25 minut od domu – przepiękny, grzybny (maślakowy) las nad wodą. Spałam tam dwa razy pod namiotem, dwa metry od brzegu. Nie dajcie się nabrać na płatną, strzeżoną plażę o egzotycznej nazwie Akwen Tropicana (to gdzieś tam można coś zjeść, wypożyczyć sprzęt wodny, liczyć na ratownika itepe). Za Tropicaną dopiero zaczyna się to, co w tym miejscu najlepsze. Dzikość, dużo drzew, krzewów, ścieżki, ścieżyny, pagórki, półwyspy, ławeczki, miejscówki z widokiem, z cieniem i bez cienia, a nawet kwietne łąki. Nie kojarzę kiedy ostatnio natrafiłam w przyrodzie na miejsce, które – otoczone wodą – byłoby tak przytulne, mimo sporych rozmiarów i różnorodności terenu.
Kiedyś tu była żwirownia, więc to stawy powyrobiskowe. Najwięcej tu chyba wędkarzy, którzy bardzo się denerwują, gdy ktoś wskakuje do wody w którykolwiek inny staw niż Tropicana. Zresztą teoretycznie część rekreacyjną jest właśnie tylko tam. Ze znaków wyczytacie, że kąpanie się poza strzeżoną plażą – tylko na własną odpowiedzialność (oczywiście wszędzie poza Tropicaną jest piękniej). Pływałam (w upał – nago; polecam) w stawie najbardziej wysuniętym na południowy wschód i było bosko. Mam tam swoje ulubione miejsce na hamak, lubię powisieć między drzewami z widokiem na wodę.
Nie wiem czy to bliskie sąsiedztwo opuszczonego zakładu psychiatrycznego (z 1838 roku!), cmentarza, a może po prostu lasu, ale jest w tych Owińskach coś przejmującego. Historia tam wisi w powietrzu. Mam na to radar.
Posłuchaj tych wód: